Przemyślenia profesora o alkoholizmie

W Polsce wciąż łatwiej przyznać się do kradzieży, zdrady współmałżonka czy wyrządzonego świństwa, niż do tego, że jesteś alkoholikiem. W tzw. „normalnym towarzystwie” zapada wówczas cisza, niesmak, zdziwienie lub zakłopotanie. Nawet jak doprecyzujesz, że jesteś trzeźwym alkoholikiem. Jak to? Odnoszę wrażenie, że w tym kraju przyznanie się do choroby alkoholowej to bodaj największa zniewaga jaka może człowieka spotkać. A ujawnić ten fakt publicznie, będąc równocześnie osobą publiczną - mało tego - pisać a ten temat książki to w moim odczuciu spora odwaga. Do takich odważnych osób należał zmarły niedawno prof. Wiktor Osiatyński - polski prawnik, pisarz, publicysta, nauczyciel akademicki, działacz społeczny. Specjalizował się w zakresie prawa konstytucyjnego, historii doktryn politycznych i prawnych oraz praw człowieka. Dla osób związanych z nurtem borykania się z problemem alkoholowym – mistrz i nauczyciel. Autor takich książek jak: „Alkoholizm grzech czy choroba”, „Rehab”, „Licytacja”, „Alkoholizm grzech i choroba” i innych. Każda stanowi swoiste doświadczenie człowieka, który w ciągu alkoholowym potrafił przebywać nawet 42 dni. W tym czasie pisać książki, wykładać, pracować…



W internecie jest wiele interesujących wywiadów, które zostały przeprowadzone z prof. Osiatyńskim, które mogą być inspiracją w trzeźwieniu i pomaganiu osobom trzeźwiejącym. Pozwolę sobie na zacytowanie kilku fraz wyrwanych z kontekstu.

Kiedy przestałem pić, wydawało mi się, że wokół mnie prawie wszyscy, którzy piją, są alkoholikami. Z czasem przekonałem się, że mniej więcej 10 proc. ze wszystkich pijących to być może alkoholicy, w moim środowisku to jakieś 20 proc., w pana pewnie 30, bo to są środowiska szczególnie narażone na alkoholizm. Każdy alkoholik potrafi nie pić miesiąc, to nic nie znaczy. „Przysięga sierpniowa” jest bardzo fajna dla żniw, dla rodzin alkoholików, bo trochę odetchną, żniwa zrobią. Ale potem tak się upiją, że oślepną. Bo żaden alkoholik nie jest w stanie pić codziennie przez miesiąc tylko pięćdziesiątkę albo setkę. Coś się dzieje po pierwszym kieliszku i nagle człowiek rusza w tango. To jest test na alkoholika – spróbuj codziennie pić lampkę wina, nie więcej (…)

Musimy leczyć tylko tych, którzy chcą się leczyć. Tych nie powinniśmy leczyć przymusowo, tylko dać wybór. Jestem nauczycielem akademickim i uważam, że najlepszy nauczyciel ma na imię Gorący, na nazwisko Piec. Piec mnie nie potępia, tylko mówi: „Wiesz co, Wiktor, możesz mnie dotykać ile chcesz, ja to bardzo lubię, tylko będziesz miał bąble”. Pan Piec daje mi wybór. I jeszcze jedno, mam teorię kelnera. Idę do restauracji, mogę się napić, najeść, tylko w końcu przychodzi kelner z rachunkiem. Otóż nikt inny nie powinien za mnie płacić tego rachunku. Powinienem sam płacić za swoje picie, zawsze (…)

Co mam zrobić, żeby wiedzieć, czy jestem alkoholikiem? Powtarzam: postanowić sobie, że przez miesiąc będzie się pić tylko pięćdziesiątkę dziennie (…)

Każdy alkoholik wiele razy próbował. Nawet jest powiedzenie, że przestać pić to jest najłatwiejsza rzecz. Problemem alkoholika jest, żeby nie zacząć pić znowu (…)

Dla mnie jako alkoholika trzeźwego nie jest ważne, jak zostałem alkoholikiem, nie jest ważne, jakie były powody picia. Dlatego, że wiele lat kiedy piłem, myślałem o powodach i przyczynach i kiedy je wszystkie rozpoznałem, to poszedłem się napić, bo te powody stały się usprawiedliwieniem. Nie! Pan Bóg tak chciał. Pan Bóg bywa dobry, bywa złośliwy, bywa obojętny. Pan Bóg mi to zadał i to jest jego wina, a nie moja. Kiedyś mi ktoś powiedział: „Zadaj sobie pytanie czy pijesz w nadmiarze, czy masz z tego powodu problemy, czy jesteś bezsilny wobec alkoholu, a nie dlaczego?”. Jeżeli zadasz sobie pytanie „dlaczego?” to znajdziesz usprawiedliwienia (…)

Profesor był człowiekiem, któremu z łatwością przychodziło mówić o tym niezwykle trudnym problemie jakim jest choroba alkoholowa. Warto wczytywać się w te słowa. Czasem bardzo oczywiste, ale zawsze prawdziwe.

Cytaty zostały zaczerpnięte z wywiadów udzielonych przez prof. Wiktora Osiatyńskiego dla „Newsweeka” i TVP Info.

Komentarze

  1. Porównanie z piecem wg mnie jest trafne ale nie bierze pod uwagę tego, że kiedy alkoholik "dotyka piec" to on ma wybór, ale jego rodzina już nie. Każdy ciąg, każda awantura, ma to do siebie, że "parzy" też żonę i dzieci a bąble zostają często na całe ich życie.
    Dylemat - leczyć przymusowo ? czy nie ?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bilans strat w leczeniu alkoholizmu

Chorobliwa zazdrość u alkoholika

Brunatna heroina - Brown Sugar