Spożycie alkoholu a epidemia koronawirusa
Z przerażeniem czytam fałszywe informację jakoby antidotum na
walkę z koronawirusem miałoby być spożywanie alkoholu. Z przeróżnych fake
newsów dowiadujemy się o leczeniu skutków epidemii ciepłą whisky, czy piciu przez Japończyków polskiej wódki. Takie wiadomości nie pozostają bez odpowiedzi
i infekują umysły Polaków, co dokładnie widać podczas robienia zakupów.
Praktycznie każda z osób oprócz produktów spożywczych dokłada - na wszelki
wypadek – flaszkę alkoholu, lub ot choćby małą buteleczkę tzw. małpkę.
Pixabay.com |
Nie jesteśmy w tym jako kraj osamotnieni. Otóż, we Francji,
czyli kraju w którym jak na wzór polski pije się raczej odpowiedzialnie,
spożycie wina miesiąc do miesiąca wzrosło o 6 procent, a napojów spirytusowych
o 12 procent. Wygląda niestety na to, że u nas będzie tak samo. A może jeszcze
gorzej? Nikt jednak nie bije na alarm, a sam temat jest w mediach nieobecny.
Picie alkoholu przeniosło się z knajpek do domowego zacisza. Można więcej i częściej, bo wychodzi taniej!
Tymczasem fakty wskazują na coś zupełnie innego. Pijany
umysł nie reaguje tak samo jak trzeźwy. A przecież w tym trudnym czasie niczego
bardziej nam nie potrzeba, niż rozsądnego zachowania nas wszystkich, bo
nie odpowiadamy tylko za siebie, a swoim beztroskim postępowaniem
możemy narażać innych, szczególnie bliskich nam ludzi. Musimy pamiętać, że
wypity alkohol ma wpływa na nasz przewód pokarmowy i tym samym obniża
odporność! Do tego sama obecność alkoholu w organizmie powoduje, że łatwiej
jest podejmować ryzykowne zachowania mogące sprzyjać zakażeniu, w dobie
ograniczeń.
Zatem nie kierujmy się tym, co fałszywie podrzuca nam Facebook,
a zdrowym rozsądkiem. Pamiętajmy, że trzeźwość to odpowiedzialność! I, że - cytując św. Jana Pawła II – wolność to nie jest swawola.
Komentarze
Prześlij komentarz